Dziś będzie w klimacie domowego SPA, która bowiem kobieta nie marzy o chwili przyjemności? Co prawda często wyglądamy śmiesznie w maseczkach na twarzy, ale efekt końcowy bywa zachwycający. Czy tak samo jest kiedy na twarz naniesiemy glinkę Rhassoul w płytkach ? Zapraszam do dalszej części wpisu ;-)!
Opis producenta:
Moja opinia:
Opakowanie: płytki owej glinki zapakowane są w woreczek, do tego dołączona jest ulotka wraz ze wskazówkami, a wszystko zawiązane ładnym sznureczkiem. Całość tworzy ładny widok.
Konsystencja: glinkę otrzymujemy w postaci płytki, jest twarda prawie jak kamień i w sumie tak właśnie wygląda. Po rozpuszczeniu ma konsystencję dość gęstej (w sumie to zależy w jakich ilościach wody/olejku ją rozpuścimy) papki.
Sposób użycia: 20 gram glinki (czyli całe takie małe opakowanie) należy zalać ciepłą wodą, można też dodać olejków eterycznych, olejku arganowego, wody różanej czy wody z kwiatu pomarańczy. Całość trzeba odstawić na ok. 30 minut, następnie wymieszać do uzyskania jednolitej konsystencji i nałożyć na 5 - 7 minut na twarz (ciało lub włosy), a następnie spłukać wodą.
Ja nie rozpuściłam 20 gram, a zdecydowanie mniej (10 albo i jeszcze troszkę mniej) i nie wyszło mi to na złe, ponieważ pokryło mi to całą twarz i jeszcze trochę zostało. Przez to jednak moja maseczka nie była tak jednolita jak być powinna, nie mniej jednak uzyskałam bardzo fajną konsystencję. Glinkę zalałam wodą i dodałam olejku arganowego.
Działanie: glinka spełnia każdą z możliwych obietnic producenta (w przypadku nakładania jej na twarz). Niesamowicie uspokoiła moją cerę, buźka była przyjemna w dotyku, odżywiona i pełna blasku. Widać było, że glinka bardzo jej się spodobała! Jestem ciekawa jak sprawdziłaby się na włosach i mam zamiar to przetestować.
Cena/dostępność: glinkę możecie dostać na stronie producenta, którym jest Maroko tutaj: KLIK. Dla przykładu obecnie na promocji aż kilogram tej glinki kosztuje tylko 35 zł. Myślę, że to dobry interes ;-)
Podsumowując: glinka w płytkach jest dla mnie czymś nowym, ale zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Świetnie zadziałała na moją buzię i myślę, że jeszcze do niej wrócę. Taki kilogram glinki można śmiało kupić na spółkę z kimś! Ja resztkę która mi została wypróbuję na włosy, ciekawa jestem czy sprawdzi się tak samo świetnie.
Lubicie glinki? Zapraszam też do udziału w projekcie (kliknij w obrazek żeby się zapisać) ☺
Uwielbiam glinki:)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz spotykam się z glinką w płytkach :) bardzo lubię lubię glinki, ale wszystkie, które dotychczas stosowałam były w proszku :) a tutaj coś nowego co się sprawdza :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie kładłam też glinki na włosy ... hmm, może i ja spróbuję :)
ja tez pierwszy raz się z czymś takim spotykam i muszę koniecznie przetestować ;)
UsuńJa bardzo lubię glinki w maseczkach :)
OdpowiedzUsuńJa jakoś nie przepadam za glinkami, ale ta mnie zaciekawiła :D Fajnie wygląda i jeszcze nie widziałam glinki w takiej formie ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe jak sprawdziłaby się na włosach :)
OdpowiedzUsuńMuszę wkońcu się do niej dobrać :D leży i czeka na swoją kolej
OdpowiedzUsuńdobieraj się bo super jest :D
UsuńMuszę się w nią koniecznie zaopatrzyć :)
OdpowiedzUsuńhttp://sylwiaa-m.blogspot.com/
Mam dokładnie tą samą i uwielbiam. Olejek arganowy też kiedyś miałam ten sam, ale obecnie używam tamanu i awokado :)
OdpowiedzUsuńooo tamanu? pierwsze słyszę :)
Usuńejjj, gdzie ja ją mam ;<
OdpowiedzUsuńszukaj!
UsuńMmm , bardzo ciekawa rzecz.Nigdy nie próbowałam takich maseczek i chyba się nie odważę.Ale świetnie,że ty pokazałaś,że ta maseczka jest dobra ;)
OdpowiedzUsuńhttp://przyszlosczapisanawterazniejszosci.blogspot.com/
polecam się do niej przełamać ;)
UsuńMuszę chyba w nią zainwestować! :)
OdpowiedzUsuńNasz blog - ZAPRASZAMY!
warto ;)!
UsuńPierwszy raz widzę glinkę w takiej formie :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie używałam :D
OdpowiedzUsuńTo jest moja ulubiona ginka;)
OdpowiedzUsuńSolo wysusza mi skórę na twarzy, ale z olejem arganowym daje czadu i spisuje się świetnie :))
OdpowiedzUsuńglinka jest genialna! <3
OdpowiedzUsuń<3
Usuń