Kompletnie wypadłam z rytmu blogowania, ale po dość długiej regeneracji i nieregularnym pisaniu postanowiłam spróbować na nowo - z nowym grafikiem, z nowymi pomysłami i większą częstotliwością dodawania wpisów. Chciałabym nieco urozmaicić bloga - piszę głównie o kosmetykach, dlatego dziś będzie o uroczej gąbeczce marki Nanshy. Produkt testuję już ponad miesiąc i myślę, że to dobry czas żeby wyrazić swoją opinię. Zapraszam do dalszej części wpisu!
Gąbeczka przychodzi do Nas w plastikowym opakowaniu, które w stu procentach chroni ją przed zniekształceniami. Moja sztuka szła prosto z Wielkiej Brytanii i nie stało się jej absolutnie nic. Opakowanie było odpowiednio sztywne i wyprofilowane.
Sama gąbeczka nie jest typowym jajkiem. Jest płasko ścięta przy czubku (widać na zdjęciu wyżej) oraz ma hm.. talię :) Po namoczeniu w wodzie rośnie do sporych rozmiarów, dobrze widać to na zdjęciu poniżej - nienamoczona gąbka jest na równi z moimi palcami, namoczona jest dużo większa.
Gąbka jest też niesamowicie miękka, zdecydowanie bardziej niż jajeczko z DM-u. Aplikacja nią to sama przyjemność, tym bardziej, że ilość podkładu jaką wchłania jest znikoma. Większość produktu ląduje na twarzy, a nie w środku gąbki. Nie pozostawia żadnych plam ani smug - kosmetyk rozłożony jest równomiernie, bez żadnych niedociągnięć.
Dzięki ściętemu czubkowi bardzo przyjemnie nakłada mi się nią korektor w okolicach oczu - precyzyjna końcówka dociera w każdy zakamarek :) Całość wygląda bardzo spójnie - gąbka daje bardzo naturalne, świeże wykończenie.
Producent mówi, że gąbeczką nałożymy korektor, podkład, róż w kremie oraz puder. Sprawdziłam wszystko poza różem w kremie, ale myślę, że i z tym nie byłoby problemu. Polubiłam natomiast nakładać nią prasowany lub sypki puder. Daje to bardzo ciekawe wykończenie - nie jest to płaski mat tylko naturalnie zmatowiona cera. Zero efektu pudernicy.
Najbardziej podoba mi się to, że nie ma problemu z jej umyciem - czyści się praktycznie do końca, po miesiącu zostały mi tylko małe plamki na spodzie (widać na zdjęciu). Poza tym trzyma się świetnie - nie jest ani poszarpana, ani brudna.
Produkty firmy Nansy w Polsce dostępne są na LadyMakeUp, HouseOfBeauty, Ekobieca oraz Puderek. Cena tego jajeczka to ok. 25 zł, więc bardzo przystępna biorąc pod uwagę jej superlatywy. Ja jestem nią zauroczona, a Wy? Znacie to cudeńko?
Z chęcią sama bym ja przetestowała, by porównać ja do BB :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie słyszałam o stosowaniu tego typu gąbeczki do aplikacji pudru. Nigdy się gąbeczkami nie interesowałam bo zarówno puder jak i podkład używam w formie sypkiej, wychodzi na to że jednak mogę rozważać zakup gąbeczki :)
OdpowiedzUsuńZ takich produktów znam jedynie gąbeczkę Ebelin. Jest ok, ale spodziewałam się po niej nieco więcej.
OdpowiedzUsuńOo za taką cenę warto po niego siegnąć :))
OdpowiedzUsuńNie znam niestety :) Jestem wierna pędzlom, ale widzę, że ta gąbka ma mnóstwo zalet :)
OdpowiedzUsuńA ja używam! I jest super! Bardzo poleca! Przydatna, nie brudzi rąk, przyjemna w dotyku!
OdpowiedzUsuńhttp://midnight-lifestyle-blog.blogspot.com/
Niedługo przyjdzie do mnie paczka, w której będzie m.in. ta gąbeczka! Strasznie jestem jej ciekawa:) Zobaczę jak sprawdzi się w porównaniu do MakeupRevolution, Real Techniques czy W7.
OdpowiedzUsuńja zdecydowanie wolę pędzle ;)
OdpowiedzUsuń