W ramach projektu Moje kosmetyczne zbiory planuję pokazać Wam moje wszystkie produkty do oczu, ale najpierw chcę zrobić mały wstęp i dziś opowiem Wam o moich tuszach do rzęs których aktualnie używam. Jesteście ciekawe które najbardziej polubiłam? Zapraszam do dalszej części!
1. Max Factor 2000 calorie to mój ukochany tusz, który moim zdaniem daje bardzo subtelny efekt (przynajmniej na moich rzęsach) i to po niego sięgam najczęściej. Powoli zaczyna mi wysychać więc na pewno sięgnę po kolejny, jego regularna cena to ok. 30 zł, ja kupiłam na jakiejś promocji za 20 zł. Tusz wcale mi się nie osypuje, nie skleja moich rzęs, trzyma się calutki dzień, nie uczula - same superlatywy! Niektórym może przeszkadzać szczoteczka, która nie jest sylikonowa.
2. Avon Infinitize to dla mnie tusz numer dwa, który niestety kiepsko wyszedł na zdjęciach. Ten tusz albo się kocha, albo nienawidzi, przede wszystkim we względu na śmieszną szczoteczkę (zdjęcia poniżej), którą ciężko się posługuje. Mnie osobiście ona łaskocze, a jej obsługa zajęła mi trochę czasu, ale mimo wszystko polubiłam ją przede wszystkim za bardzo naturalny efekt. Minimalnie się osypuje pod koniec dnia, ale jestem jej to w stanie wybaczyć. Kosztuje ok. 20 zł, ale jak to w Avonie bywa można na nią trafić i za dyszkę.
3. Too faced Better than sex jest trzeci w kolejce. Może i byłby pierwszy, jednak do dwóch wcześniejszych jestem już bardzo przywiązana :D Mam wersję podróżną tego tuszu i powinna pojawić się osobna recenzja na jego temat. Szczoteczka również nie sylikonowa, dość duża, ale jak dla mnie jest dobra. I ten efekt - dla mnie bomba!
4. Loreal Volume Million Lashes So Couture to wychwalany przez większość osób, u mnie poza podium. Nie podoba mi się na moich rzęsach jakoś szczególnie mocno, może jeszcze jest za mokry i z czasem go pokocham, póki co nie wiążę z nim przyszłości. Utrzymuje się bardzo ładnie, dobrze wydłuża, ale dość skleja moje rzęsy i brak mi efektu WOW. Kupiłam go na promocji za jakieś 24 zł więc nie szkoda mi pieniędzy aż tak bardzo, gdybym jednak zapłaciła za niego tyle ile normalnie kosztuje byłabym zniesmaczona.
5. Wibo Growing Lashes to kolejna kultowa maskara, która u mnie sprawdza się bardzo średnio. Dużo lepiej wygląda na moich rzęsach Lovely (ta żółta). Wibo niestety się szybko osypuje, tworzy taki tępy efekt, mimo, że dobrze rzęsy rozdziela, to nie podoba mi się do końca jak wygląda na oku. Chcę ją zdenkować, ale sięgam po nią bardzo sporadyczne i pewnie w końcu wyschnie. Całe szczęście kosztuje niedużo, bo jedyne 10 zł.
5. Debby What lashes! to maskara którą otrzymałam na spotkaniu blogerek, a marka Debby dostępna jest w Super Pharmie. Może dlatego, że maskara jest świeża, ale niestety bardzo posklejała mi kilka rzęs, reszta prezentuje się bardzo ładnie. Nie wiem co o niej myśleć, bo użyłam ją dwa razy, więc może jak troszkę przyschnie to przestanie sklejać rzęsy. Wtedy może okazać się całkiem fajną maskarą :)
Jak widzicie u mnie produkty wychwalane sprawdzają się średnio (noo, poza Max Factorem, który dla mnie jest mistrzem). Jeśli miałabym ocenić same szczoteczki, to na pierwszym miejscu byłby również Max Factor, a następnie: Loreal, Too faced, Debby, Wibo, Avon. Zbliżenia na szczoteczki:
To już tyle podstawowych informacji o moich obecnie używanych maskarach. Oceniłam swoje odczucia i efekt na żywo, niestety nie każde zdjęcie oddało to, jak tusz prezentuje się naprawdę, ale nic z tym nie zrobię. Czekam na Wasze posty do projektu kosmetyczne zbiory oraz na nazwy Waszych ulubionych tuzy do rzęs!
2. Avon Infinitize to dla mnie tusz numer dwa, który niestety kiepsko wyszedł na zdjęciach. Ten tusz albo się kocha, albo nienawidzi, przede wszystkim we względu na śmieszną szczoteczkę (zdjęcia poniżej), którą ciężko się posługuje. Mnie osobiście ona łaskocze, a jej obsługa zajęła mi trochę czasu, ale mimo wszystko polubiłam ją przede wszystkim za bardzo naturalny efekt. Minimalnie się osypuje pod koniec dnia, ale jestem jej to w stanie wybaczyć. Kosztuje ok. 20 zł, ale jak to w Avonie bywa można na nią trafić i za dyszkę.
3. Too faced Better than sex jest trzeci w kolejce. Może i byłby pierwszy, jednak do dwóch wcześniejszych jestem już bardzo przywiązana :D Mam wersję podróżną tego tuszu i powinna pojawić się osobna recenzja na jego temat. Szczoteczka również nie sylikonowa, dość duża, ale jak dla mnie jest dobra. I ten efekt - dla mnie bomba!
4. Loreal Volume Million Lashes So Couture to wychwalany przez większość osób, u mnie poza podium. Nie podoba mi się na moich rzęsach jakoś szczególnie mocno, może jeszcze jest za mokry i z czasem go pokocham, póki co nie wiążę z nim przyszłości. Utrzymuje się bardzo ładnie, dobrze wydłuża, ale dość skleja moje rzęsy i brak mi efektu WOW. Kupiłam go na promocji za jakieś 24 zł więc nie szkoda mi pieniędzy aż tak bardzo, gdybym jednak zapłaciła za niego tyle ile normalnie kosztuje byłabym zniesmaczona.
5. Wibo Growing Lashes to kolejna kultowa maskara, która u mnie sprawdza się bardzo średnio. Dużo lepiej wygląda na moich rzęsach Lovely (ta żółta). Wibo niestety się szybko osypuje, tworzy taki tępy efekt, mimo, że dobrze rzęsy rozdziela, to nie podoba mi się do końca jak wygląda na oku. Chcę ją zdenkować, ale sięgam po nią bardzo sporadyczne i pewnie w końcu wyschnie. Całe szczęście kosztuje niedużo, bo jedyne 10 zł.
5. Debby What lashes! to maskara którą otrzymałam na spotkaniu blogerek, a marka Debby dostępna jest w Super Pharmie. Może dlatego, że maskara jest świeża, ale niestety bardzo posklejała mi kilka rzęs, reszta prezentuje się bardzo ładnie. Nie wiem co o niej myśleć, bo użyłam ją dwa razy, więc może jak troszkę przyschnie to przestanie sklejać rzęsy. Wtedy może okazać się całkiem fajną maskarą :)
Jak widzicie u mnie produkty wychwalane sprawdzają się średnio (noo, poza Max Factorem, który dla mnie jest mistrzem). Jeśli miałabym ocenić same szczoteczki, to na pierwszym miejscu byłby również Max Factor, a następnie: Loreal, Too faced, Debby, Wibo, Avon. Zbliżenia na szczoteczki:
To już tyle podstawowych informacji o moich obecnie używanych maskarach. Oceniłam swoje odczucia i efekt na żywo, niestety nie każde zdjęcie oddało to, jak tusz prezentuje się naprawdę, ale nic z tym nie zrobię. Czekam na Wasze posty do projektu kosmetyczne zbiory oraz na nazwy Waszych ulubionych tuzy do rzęs!
Moim ulubieńćem jest również Avon Infinitize :) podoba mi się u Ciebie efekt maskarą Too faced:)
OdpowiedzUsuńTo są Twoje naturalne rzęsy? ;O Szczerze mówiąc to wszystkie na nich wyglądają bosko ♥
OdpowiedzUsuńTak, moje ;)
UsuńZnam 2000 calorie i lubię, a wibo też szybko mi się osypuje :p
OdpowiedzUsuńfajny post :) zawsze chcialam wyprobowac Max Factor 2000 calorie albo jakas z Loreal'a :)
OdpowiedzUsuńja używam w7 absolute lashes, taki trochę zamiennik benefit they're real <3 świetny jest, polecam! <3
OdpowiedzUsuńkiedyś wypróbuję ;)
Usuńu mnie L'Oreal spisał się bardzo dobrze, ale skończył się już jego żywot i chyba musze go wyrzucić :)
OdpowiedzUsuńTestowałam i jeszcze do ani jednego sie nie przekonałam
OdpowiedzUsuń_________________
Fashion fashion
www.justynapolska.blogspot.com
Lubię Lovely pump up. ale na milion lashes od dawna mam ochotę.
OdpowiedzUsuńlovely też jest super ; )
UsuńŚliczne masz rzęsy ;) Z Wibo i Loreala bardzo lubię ;)
OdpowiedzUsuńhttp://beautystyle-paula.blogspot.com
Dziękuję ;)
UsuńZielony tusz z Wibo bardzo lubię :) A tusz z Max Factor czeka na swoja kolej, mam nadzieję, że również go polubię :)
OdpowiedzUsuńZ tych tuszy miałam Wibo Growing Lashes i bardzo go lubiłam :)
OdpowiedzUsuńNajlepsze wrażenie dla mnie zrobił produkt Avon. Tusze tej marki sprawdzają się u mnie świetnie. Najgorzej Loreal, dla mnie wygląda tragicznie, bynajmniej jego wykończenie. :-)
OdpowiedzUsuńAvon ma super tusze ;)
UsuńJa na szczęście nie musze używać tuszu do rzęs ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne zestawienie :)
OdpowiedzUsuńzazdroszczę długich rzęs :)
OdpowiedzUsuńMalinowe Ciasteczka
piękne rzęsy :) ten tusz z avon uwielbiam również :)
OdpowiedzUsuńNa wstępie powiem, że bardzo przydatny post i pomocny przy wyborze! Najlepiej wypadł Max Factor 2000 calorie, a ja nie miałam go jeszcze w swojej kosmetyczce ;) .
OdpowiedzUsuń